Pierwszy post, pierwsza recenzja. Na pierwszy ogień idzie kultowy już tusz L'oreal so couture, chwalony przez blogerki, makijażowe guru, na wizażu ma ocenę 4,4 oraz zdobył oznaczenie KWC(kosmetyk wszech czasów) więc byłam jego bardzo ciekawa, jednak czekałam aż wykończę swój dotychczasowy ulubieniec jakim był Maybelline Lash Sensational.
Zacznijmy od ceny, która do najniższych nie należy bo za tusz w regularnej cenie w Rossmanie trzeba dać 60,99 zł na szczęście od czego jest internet, ja za swój na Allegro zapłaciłam 31 zł z wysyłką więc rozbieżność cen jest ogromna.
Jeżeli chodzi o opakowanie jest przyjemne dla oka, zgrabne, maskara łatwo się zakręca, odkręca tusz nie wysycha. Ku mojemu zdziwieniu tusz bardzo ładnie pachniał dla mnie bardzo podobnie jak żel z olejkiem Lirene makadamia & monoi :)
Szczoteczka nie zachwyciła mnie szczerze mówiąc kiedy ją zobaczyłam, wręcz zwątpiłam w jego cudowność ale jak się okazało miło mnie zaskoczyła. Tusz nią nakłada się przyjemnie, łatwo dotrzeć do każdego włoska, nie jest jakaś wielka ta szczoteczka więc też nie ubrudzimy sobie całej powieki.
Sam tusz mimo, że świeży robi dobrą robotę a na pewno jak lekko podeschnie będzie sprawdzał się jeszcze lepiej, ja jestem zachwycona i w 100% podzielam zachwyt na nim.
Tusz na moich nie zbyt długich rzęsach(przepraszam za jakość), myślę, że dał rade rzęsy nie są posklejane, ładnie są wydłużone a pod koniec dnia nic mi się nie osypało.